La vraie éloquence consiste à dire tout ce qu’il faut, et à ne dire que ce qu’il faut. (La Rochefoucauld)
Prawdziwa elokwencja polega na tym, żeby powiedzieć wszystko co trzeba i nie więcej niż trzeba.



28 stycznia 2010

O mondializacji



Kto to jest Maurice Allais ?
Jest to człowiek, którego się obdarza honorami. Ale nie słucha.

Jacques Chirac odznaczył go Legią Honorową w stopniu Grand Officier. Nicolas Sarkozy właśnie wręczył mu la Grand-croix de la Legion d’honneur (Wielki Krzyż Legii Honorowej).

Czy można otrzymać więcej ?
– Można. W postaci faktu bycia wysłuchanym.

Maurice Allais otrzymał Nagrodę Nobla. W dziedzinie ekonomii. Dwadzieścia jeden lat temu. Kiedy jego tezy już przeszkadzały. Do tego stopnia, że na uroczystość wręczenia nagrody, telewizja francuska nie raczyła wysłać nikogo z kamerą. Japończycy – owszem.
Posłuchajmy trochę tego, "który przeszkadza" (za MINUTE, 6 stycznia 2010).
Mój własny wybór jego świeżych myśli i spostrzeżeń ujmę w punkty – może się zdarzyć, że ktoś zechce je zauważyć i skomentować. Łatwiej mu będzie napisać, że za punkt (4) owinąłby Maurice’a Allais w złotą folię z brylantami i nakarmił kawiorem, albo że za ten sam punkt wyrwałby mu język i portfel.

(1) Czy mondializacja stanowi zagrożenie dla tożsamości regionalnych, narodowych i europejskich ?  
Zagrożenie ? – mondializacja taka, jaką się wprowadza, jest niebezpieczeństwem najgorszego gatunku dla cywilizacji w całym świecie, a w szczególności dla demokracji. Trzeba sobie uświadomić, że wielkie międzynarodowe koncerny amerykańskie zawłaszczyły dla siebie władzę polityczną w Stanach Zjednoczonych. Bez ich poparcia nie zostanie wybrany żaden deputowany, żaden senator ani żaden prezydent.

Te koncerny zdominowały wszystkie organizacje takie, jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy, Światową Organizację Handlu, Organizację Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, a nawet Unię Europejską, umieszczając w ich strukturach ludzi sobie podporządkowanych.

(2) Czy powolny upadek Europy jest nieuchronny ?
Z pewnością nie. Jeśli tylko Europa zda sobie sprawę z niebezpieczeństwa i odpowiednio zareaguje. Teoretycznie więc, Europa ma szansę od nowa stać się, czym przez ostatnie wieki była – nieporównywalnym z innymi ogniskiem kultury i cywilizacji.

(3) Celem mondializacji (globalizacji) jest stworzenie światowego rynku towarów, usług, kapitałów i pracy.
Tak, aby cokolwiek mogło być produkowane gdziekolwiek. I gdziekolwiek sprzedawane. Mondializacja nabrała cech nietykalności, świętości prawie, w świecie nowoczesnych teorii ekonomicznych. Stała się uniwersalnym dogmatem, prawdziwą religią, której obietnic nie wolno podważać. Ta doktryna jest bez ustanku reklamowana przez media, które, więcej czy mniej jawnie, są kontrolowane przez międzynarodowe koncerny.

Otóż obrońcom nowej doktryny zyski koncernów mylą się ze zdrowiem światowej gospodarki. W rzeczywistości można stwierdzić, że handel międzynarodowy jest zdominowany przez interesy wielkich koncernów międzynarodowych, a nie przez interesy narodów.

(4) Obecnie współistnieją dwa modele ekonomiczne – model ekonomiczny wielkich koncernów i model gospodarczy narodów. Te modele nie są wyłącznie różne – one są sprzeczne. W miarę, jak koncerny przenoszą produkcję do regionów o niskich płacach – niszczą zatrudnienie we własnych krajach. W tym systemie przegrywają nie tylko ci, którzy na skutek tego bezpośrednio tracą pracę, ale również ci, którzy tracą zatrudnienie, ponieważ ich pracodawca, nie decydując się na delokalizację przedsiębiorstwa, popada w ruinę. Przegrywają również ci, których płace podlegają obniżce na skutek konkurencji krajów o niskich płacach.

Naturalnie wygrywają ci, którzy ciągną niewiarygodne zyski z praktycznie niewyczerpanych zasobów niskopłatnej pracy. Wygrywają firmy, które delokalizują, które mogą sobie pozwolić na niskie płace i te, które dysponują kapitałami do zainwestowania wszędzie tam, gdzie praca jest tania. Zwolennikami mondializacji są więc dyrektorzy i akcjonariusze koncernów.

(5) Jeżeli prawdziwe potrzeby każdego z krajów są podporządkowane interesom wielkich międzynarodowych koncernów, a jeszcze silniej – interesom ich zarządców, to może się tak dziać tylko dlatego, że współudziałowcami w tej grze są politycy. Inaczej mówiąc, skandal nie mógłby mieć miejsca bez zgody i współuczestnictwa polityków. I w gruncie rzeczy, to oni są odpowiedzialni za konsekwencje mondializacji.

Ten stan rzeczy jest łatwy do odnotowania ; co jest do zauważenia trudne, to, jak to kiedyś sformułował Frédéric Bastiat, narastanie liczby bezrobotnych, którym trzeba zagwarantować zasiłki, które są finansowane przez rosnące podatki.

(6) Od dwunastu lat, odkąd Maurice Allais walczy z globalizacją i wykazuje śmiertelne niebezpieczeństwo tej doktryny ekonomicznej dla Francji i Europy, wszystko jest robione, żeby go "wyciszyć". Jego ostatnia książka "La Mondialisation", ukazująca destrukcję zatrudnienia i wzrostu gospodarczego, została przykładowo przemilczana. Technika podporządkowywania mediów przez wielkie koncerny nie jest skomplikowana i zasadza się na subwencjach, jakich koncerny udzielają mediom poprzez zlecenia reklamowe.

"W rzeczywistości", powiada Allais, "demokracja jest już tylko fasadą, za którą nieustannie działają wszelkiego rodzaju mafie. Gdyby cele tych mafii były rzeczywiście znane narodowi, prawie całe społeczeństwo by je odrzuciło."

18 stycznia 2010

Skąd przychodzimy? Kim jesteśmy? Dokąd idziemy?




Pierwszy tekst na blogu, świeżym jak świat w pierwszym dniu po nieumiarkowaniu w konsumpcji jabłek.
Adam i Ewa, tylko co wypędzeni z raju, wcale nie byli pewni siebie. Autorowi blogu jest łatwiej, ale też niebezpieczna fauna jest w komplecie. Owszem, nie wszystkie dinozaury żywią się mięsem, ale hieny do wegetarian nie należą.

Na razie jednak słowik śpiewa, kot mruczy, a złota rybka czeka z notesem.
Więc przyśpieszmy kroku, bo noc niedaleko, a w nocy jest ciemno.

Jeśli chodzi o tytułowe pytanie, to, które sformułował i zilustrował Paul Gaugin (nie napiszę "Paweł" Gauguin za sumę poniżej 100 tysięcy), to każdy przyzwoity i roztropny człowiek powinien je uznać za najważniejsze ze wszystkich. A człowiek nieprzyzwoity i nieroztropny - za jeszcze ważniejsze.

Jeśli chodzi o ludzi nieprzyzwoitych i roztropnych, to takich nie ma.
Natomiast przyzwoici, a nieroztropni, istnieją, i w tym jest cały problem. Bo to oni stanowią większość głosujących.

Mając pod ręką całkiem zgrabny podział ludzkości, od razu dam wyraz nadziei, że będą na ten mój blog zaglądać osobnicy wszelkiej płci i wszystkich wyżej wymienionych kategorii.
Z wyjątkiem jednej. Na nią opuszczam szlaban, nakładam cenzurę i grzeje mnie myśl, że będę się ze swoich uprzedzeń tłumaczył tylko wtedy, kiedy mi się zechce. Wyznawca Demokracji ze mnie wątły, w "prawa człowieka" wierzę tylko w ich części nadprzyrodzonej, z "Wolnością, Równością i Braterstwem" spotkałem się wyłącznie w szkole i mediach, a urzędasów od porywów serca uważam za pożytecznych wyłącznie w domach wariatów i w instytucjach finansowych, bez względu na pochodzenie kapitału.

O, byłbym zapomniał - ten szlaban jest przewidziany na najlepszą, jakby "najświętszą" podgrupę wśród osobników przyzwoitych i roztropnych. Jeśli ktoś zarzuci mi, że ta podgrupa nie istnieje, to zaprotestuję z krzykiem. Ludzi gotowych udzielić nauk wszystkiemu, co się rusza poniżej poziomu ich najbliższego autorytetu (kierownika, pułkownika, wikarego, Makarego) - spotkałem, a kto nie wierzy, niech rozejrzy się w terenie i na swoim forum. A potem niech mnie nie ściska, tylko postawi drinka.

W porządku, ale dotąd nie wyjaśniłem natury nienawiści, z której mam zamiar lepić i wypalać swoje cegły.
I nie wyjaśnię!
Po prostu.
I nie pytaj ojca, matki -
sam rozwiązuj swe zagadki!

Na co dzień jestem katolikiem, Polakiem i Francuzem. Mam się za porządnego człowieka, lubią mnie psy i koty, potrafię odprowadzić pijaka do domu i wiem, co się robi z komputerem i piłą tarczową.

Na koniec, żeby się do reszty odsłonić, dodam coś jeszcze - chciałbym, żeby do Kościoła wróciła łacina.
Boże, wyobrażam sobie, że siedzę w kościele w Nairobi, a tu, po różnych dźwiękach lokalnych, słyszę Pater noster, qui es in caelis.., takie samo jak w Paramaribo...

A po Ite missa est, niebo rozrywa się, całe w bożych błyskach - to Tokata i Fuga Bacha. Szaleństwo, zdolne zatrzymać w miejscu każdego. Bez względu na to, jakie struny szarpie i na jakim bębnie wystukuje synkopy jego sąsiad.

To wiecie już wszystko o mnie.
A ja, w rytm dni i wydarzeń, będę opowiadał, co o tym i o owym myślę.
A nuż się to komuś przyda.
Albo zabawi.
W ostateczności - mnie samego.

Rozpuszczalnik