La vraie éloquence consiste à dire tout ce qu’il faut, et à ne dire que ce qu’il faut. (La Rochefoucauld)
Prawdziwa elokwencja polega na tym, żeby powiedzieć wszystko co trzeba i nie więcej niż trzeba.



6 lipca 2012

Diversity, stupidity, sport - to respect or not to respect

 

 Respect the Stupidity?


Wygląda na to, że koszty utrzymania Stadionu Narodowego przekroczą zero złotych. Prawda ta była z pewnością jego pomysłodawcom znana i to na grubo zanim pomysł powstał, ale milczenie raz jeszcze było złotem.

Do jakiego stopnia wszystko co u nas stoi, musi być "imienia" kogoś lub czegoś, niech świadczy przypadek mojego kota.  Kupiłem mu ostatnio nową miskę, a ten przestał miauczeć dopiero, kiedy dokonałem jej uroczystej inauguracji i nadałem nazwę "Palikocia miska im. Józefa Cyrankiewicza". Klamra między przeszłością a przyszłością musiała się kotu podobać, bo żre z niej nawet kiedy jest pusta.

Nie obcuję na co dzień z polską prasą i dopiero od nieznanego mi blogera, Jacka Gądka (Onet), dowiedziałem się, jak poważny i pilny jest problem ze stadionem. Problem dwojakiej natury, bo chodzi zarówno o nazwę jak i o pieniądze. Sejm ma ochotę nadać narodowej arenie imię Kazimierza Górskiego, a były znakomity bramkarz, Jan Tomaszewski, chciałby przyspawać sławnemu trenerowi tytuł "papież" (wszak Górski papieżem polskiej piłki był).



Poseł PiS robi ostatnio wszystko, żeby spaskudzić własną legendę. O znakomicie grającym Damienie Perquisie raczył powiedzieć "Jakiś śmieć francuski, taki śmieć futbolowy, który u siebie się nie załapał, gra u nas". Tomaszewski wydał z siebie również taki oto głos "Boenisch i Obraniak są dla mnie przykładem frustratów, którzy grają dla nas tylko dlatego, że w innym kraju ich nie chcieli. Mam w dupie taką reprezentację. (...) Ja w naszej kadrze nie chciałbym nawet Ronaldinho, jeśli tylko on chciałby dla nas grać. Smuda często za przykład podaje Niemców. Niech on wreszcie w swoim bezmaturalnym móżdżku zrozumie, że Podolski, czy Oezil wychowali się w Niemczech."
Co tam jednak poseł Tomaszewski, kiedy istnieje i prosperuje poseł Palikot.

Uważano kiedyś, że dżentelmeni nie mówią o pieniądzach. Kiedyś jednak nie wiedziano o hodowli nowej rasy dżentelmenów. A ponieważ nazwa wystawionego za pieniądze podatnika stadionu wartość ma, trwają rozmowy z dużymi firmami. Co tam stadion - za kilkanaście milionów złotych rocznie niejeden nowy dżentelmen podmieniłby imię na nagrobku własnej matki. A poza tym, sport się już na tyle rozpłynął w biznesie, że na styku od dawna już żadnych iskrzeń nie widać.



Najbliższa przyszłość więc pokaże,
co się ukaże na sztandarze.


Tymczasem jednak ja, Rozpuszczalnik, postanowiłem wziąć konstruktywny udział w debacie i przedstawić następującą propozycję nazwy Stadionu Narodowego:

"Bank Pekao-Lotos-Gminna Spółdzielnia Samopomoc Chłopska-Orlen-KGHM-PKO BP-PZU-Orange-Stadion Haratania w Gałę-im. papieża Kazimierza Górskiego i cezara Grzegorza Lato"

Istnieje naturalnie możliwość zachowania nazwy "Stadion Narodowy", ale czy taka ekstrawagancja ma szansę się przebić?



 

Respect Sport



Wyraziłem wyżej pogląd, że granica między sportem a biznesem zatarła się prawie całkowicie. Kluby stały się przedsiębiorstwami, a przedsiębiorstwa różnych Abramowiczów (patrz Chelsea) takich jak ja nie interesują. A resztki sportu chowają się w reprezentacji kraju. Podczas jej występów nad głowami zebranych Polaków przelatują hetmani i husarze, a dusze i usta sportowców śpiewają ten sam hymn. Każda porażka nabiera podwójnego ciężaru, a każde zwycięstwo daje poczucie dumy, zapomnianej od cudu nad Wisłą.
Taki sport powienien mieć swoje wymagania.
I styl.
Styl sprzed 73 lat. Conajmniej!





Oświadczam więc z całą powagą:

Stanowisko prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej powinno mieć charakter honorowy. Prezes nie powinien otrzymywać innych pieniędzy jak tylko zwrot kosztów. Prezes powinien mieć zdolność honorową, środki własne i czas na sprawowanie funkcji. Powinien być otoczony Komitetem honorowym, a pensje powinno pobierać wyłącznie jego biuro. Prezes nie musi wyglądać jak pingwin, ale powinien się nosić z godnością.

Basta!





Respect Diversity (?)


Ponieważ sam nie odczuwam żadnego mechanicznego respektu wobec diversity jako zbioru wszystkiego, co się ode mnie różni, a szacunek mam wyłącznie dla człowieka, bez względu na kolor skóry, to nie rozumiem, co miałoby być przedmiotem tego respektu, który straszył w każdym kącie ekranu telewizyjnego podczas Euro 2012.
Chodziło być może dodatkowo (nie śmiem przypuszczać) o sodomitów i gomorytki, o transwestytów, feministki zimne i gorące, wyznawczynie i amatorki gender studies oraz przedstawicieli innych sekt długo- i krótkoterminowych.

Przeskoczę te wszystkie tutti-frutti i skupię się nad wyznawanym przez polityczną poprawność metysażem drużyn. Na razie obecności 50% kobiet w męskich drużynach jeszcze się nie wymaga, ale 1 co najmniej czarny wydaje się konieczny. Koloru jego skóry nie wolno ani zauważyć ani skwitować głosem czy gestem. Jak idiotom wiadomo, nie ma nic bardziej wstydliwego niż barwa i włosy człowieka - stąd każda widoczna reakcja jest ścigana policyjnie i prawnie.
Kiedy jedna baba drugiej babie mówi "jakoś kiepsko pani dzisiaj wygląda", żaden policjant pały nie wyciągnie, ale kiedy widownia zawoła "murzyn", to drży od zgorszenia FIFA i dygocze niezależne sądownictwo.

Jest to szczególnie zabawne podczas transmisji meczów bokserskich. Jeden wojownik jest na przykład biały jak fryzyjski Niemiec wyjęty z mąki, a drugi perfekcyjnie czarny w swoich partiach widocznych. I oto komentator, robiący w portki ze strachu przed posądzeniem o brak respektu wobec diversity, zaczyna bełkotać:

Rysuje się przewaga zielonych spodenek w niebieskie paski nad żółtą, co ja mówię, pomarańczową koszulką. Ale pomarańczowa koszulka wyprowadziła właśnie bardzo silny prawy prosty i niebieskie paski nakryły się zielonymi majtkami. Definitywnie, bo sędzia przestał liczyć, a pomarańczowa koszulka skacze do góry i wypluwa z ust ochraniacz, ukazując ząbki białe i drapieżne, Boże co ja mówię - jakie drapieżne, wyrzucą jak nic!


Zatrudniony przez obłudników hipokryta boi się śmiertelnie o posadę i nie wykrztusi z siebie, że Black odesłał białasa do Walhalli, albo odwrotnie - biały czarnego na sawannę, do lekkich słoni i ciężkich motyli.
Tak jakby, raz jeszcze, godność człowieka zawierała się w pigmentacji skóry.




 Nie sposób, na marginesie, nie zauważyć, że po mistrzostwo Europy sięgnęła drużyna bez najmniejszego widocznego diversity, oraz że wyjątkowo wcześnie odpadły te ekipy, które przyjechały na mistrzostwa z diversity aż napuchłymi.
 
Diversity, nawet jeśli umie kopać piłkę, często hymnu narodowego nie zna albo śpiewać nie chce, barwy kraju nie są jego barwami, a obiecana premia nie przekracza jego tygodniowego zarobku w klubie.





Stąd nauka jest dla żuka -
żuk na żonę żuka szuka!


Stąd nauka jest dla żuka, powtórzę za Brzechwą.
Ale co, jeśli żuk nie chce się przyznać, że jest żukiem?
Ze strachu albo dla pieniędzy?