La vraie éloquence consiste à dire tout ce qu’il faut, et à ne dire que ce qu’il faut. (La Rochefoucauld)
Prawdziwa elokwencja polega na tym, żeby powiedzieć wszystko co trzeba i nie więcej niż trzeba.



9 lutego 2013

Tak od rana płynie Sekwana (16)

 
Płci spokojna, płci wesoła!...

Świat, sprowadzony do wioski globalnej i zarządzany centralnie przez dyskretnego Wielkiego Sołtysa, zrobił się mały i jeśli między wodą w Sekwanie a wodą w Wiśle jest jakaś różnica, to zawiera się ona wyłącznie w chronologii - co w Wiśle nadpływa, w Sekwanie jest już pod mostem.

Świadomość ta jest dla mnie rodzajem licencji na swawolne skoki między politycznymi ściekami wpływającymi do obu rzek. 
"Cieków wodnych" odbierających produkty demokratycznych kanalizacji jest na świecie pełno, a gdyby je wszystkie połączyć w jeden postępowy nurt, jego zapach mógłby zabić najtwardszego spośród kierowców cystern, nazywanych w slangu miejskim gównowozami.

Rzecz idzie dzisiaj o legalną przykrywkę dla pożycia płciowego sodomitów. Z łaski wspomnianego sołtysa globalnej wioski, całe zagadnienie spuchło do tego stopnia, że nic już spoza niego nie wystaje. Nie widać światowego kryzysu gospodarczego, asymetrycznej globalizacji na pięciu różnej długości nogach, starannie nadzorowanego upadku moralnego w skali XXL, gwałtu zadawanego podstawowym pojęciom, zarządzania historią i mnóstwa innych warzyw i owoców z ogrodu postępu.
 

Co polska lewicowa kuchnia proponuje jako "związki partnerskie", szef restauracji francuskiej jawnie i bezwstydnie nazwał mariage pour tous. Wobec tego garnka, zawierającego wszystko, co się rusza, Jules-Édouard Moustic, animator popularnego programu satyryczynego "Groland", użył terminu "małżeństwo analne" (mariage anal).

Chaotyczny popęd płciowy przybrał więc postać busoli ze wskazówką z lateksu. Instrument ten jest przeznaczony dla wychowanków mediów i edukacji narodowej, i ma wskazywać wszystkie kierunki z wyjątkiem normalnego. Kierunek normalny, to taki, w którym wszelkie marzenie miłosne koncentruje się na jednej istocie ludzkiej o płci przeciwnej. Zgodnie zresztą z zamiarami matki Natury, która innym konfiguracjom odmówiła prawa do rozmnażania się.
Wypada zauważyć, że obóz postępu, chociaż od dawna drwi z instytucji małżeństwa heteroseksualnego, czyni wyjątek dla związków na palikocią łapę, rzucając im pod stopy czerwony dywan prawny i fiskalny.

Wracam nad tytułową Sekwanę, żegnany kombinacją jodlowania z rzężeniem. To pewien polityk specjalnej troski wzywa pryszczatych do nieliczenia się z własną anatomią: "Masz 16 lat, zdecyduj jakiej jesteś płci". Pomyśleć, że 1000 lat temu Wanda skoczyła do Wisły, bo nie chciała Niemca, a dzisiaj niejedna głosująca na niego Wanda zaakceptowałaby Niemkę.

Francja, "najstarsza córa Kościoła", jako pierwsza została poddana obróbce przez Antychrysta. Dawno temu. Z tym większym uznaniem należy patrzeć na opór, jaki społeczeństwo francuskie stawia paskudztwu o tolerancyjnych oczkach. Podczas gdy 5 stycznia w haniebnym szeregu ustawiła się Wielka Brytania, we Francji ruch oporu nie słabnie (ponad milion osób demonstrowało przeciw cywilizacyjnemu samobójstwu, w zimnie i deszczu). Jeśli nowe prawa w zakresie "rodziny" zostaną uchwalone, opór jeszcze wzrośnie i wywoła renesans tradycji. W sensie filozoficznym, religijnym i społecznym. Ewentualne zwycięstwo lewicy wprawdzie wyprowadzi obrzydliwość na ulice i place, ale też będzie zwycięstwem pyrrusowym. Zrobi się jaśniej i będzie widać, kto wybrał sobie adres w dzielnicy Sodoma. Tym gorzej dla homoseksualistów dyskretnych, którzy nie ukrywają, że ani rozgłos, ani instytucja "małżeństwa" nie była do niczego potrzebna.
Ostateczne głosowanie w parlamencie odbędzie się we wtorek, a w marcu legalnością uchwalonych tekstów zajmie się senat.

Francuskie ugrupowania prawicowe zgłosiły 4 tysiące poprawek do rządowych propozycji ustaw. Większość z nich ma charakter groteskowy jeśli nie wręcz szyderczy. "Poprawki" te mają za cel ukazać nonsensy i sprzeczności zawarte w lewicowych majaczeniach legislacyjnych.
Za sięgającą wizjonerstwa wyobraźnię podziwiam zwłaszcza deputowanego Jacques'a Bomparda, skądinąd popularnego mera Orange. Aby ukazać lewicy, jak sam się wyraził, logiczne konsekwencje jej praw, Bompard zaproponował, między innymi:
  • likwidację małżeństwa w ogóle
  • ustanowienie instytucji małżeństwa grupowego (mariage à plusieurs)
  • akceptację poligamii
Bompard powiada, że jeśli podstawą nowych praw w zakresie małżeństwa miałaby być wyłącznie miłość, to dlaczego nie uznać by takich skutków tego założenia, jak:
  • związki nieletnich i z nieletnimi
  • związki oparte na miłości kazirodczej
  • związki "z samym sobą" ("czyżby miłość Narcyza wobec siebie samego była być mniej warta od miłości Kastora kiedy dosiadał Polluksa?")
 
 

W Minute z 6 lutego, Bompard mówi, że "jeśli pojęcie tak ogólnikowe jak miłość, przyjąć za wystarczający powód do małżeństwa, to oprócz piękna spotkalibyśmy się z iluzjami, a perwersjom nie byłoby granic". Pomijając przykłady historyczne (pomysły Bluma czy Cohn-Bendita), nie sposób nie zauważyć współczesnych kwiatków w postaci brazylijskiego małżeństwa we trójkę czy arabo-saudyjskich związków starców z dziećmi.

Swój wywiad Bompard kończy następująco:
"Prawo głosu dla wszystkich (dla obcokrajowców w wyborach lokalnych - przyp. R.) , małżeństwo dla wszystkich, wkrótce samobójstwo dla wszystkich - oto formuły pozwalające maskować i promować, we wszystkich dziedzinach politycznych i społecznych, powszechny nihilizm.
Jest obowiązkiem posła, wybranego reprezentanta narodu, przeciwstawienie się tym zboczeniom."

 
 Cóż miałbym dodać?
Że nie wolno pozwolić, żeby decydowali ci z obrazka?