La vraie éloquence consiste à dire tout ce qu’il faut, et à ne dire que ce qu’il faut. (La Rochefoucauld)
Prawdziwa elokwencja polega na tym, żeby powiedzieć wszystko co trzeba i nie więcej niż trzeba.



9 lutego 2014

Tak od rana płynie Sekwana (17)


Gnicie z przerzutami


Trzydzieści cztery amerykańskie stany zezwoliły na zawieranie na ich terenie małżeństw osób tej samej płci.

Rząd USA uznaje prawa małżeństw homoseksualnych na równi z tradycyjnymi


Wróciłem właśnie z porannej mszy w jednym z "moich" francuskich kościołów. Było jak zwykle posoborowo - siadanie, wstawanie, pierwsze czytanie, którego nikt nie słuchał, ożywione obmacywanie się na znak pokoju - ale raz jeszcze podniosło mnie z krzesła, kiedy, zaraz po Je crois en Dieu... (Credo), kobiecina z ekipy liturgicznej wzięła się za bla-bla-czytanie intencji modlitewnych. Odprawiający mszę ksiądz odruchowo wyśpiewywał francuski odpowiednik "wysłuchaj nas Panie", a sędziwi wierni zaśpiewaliby mechanicznie to samo, nawet gdyby intencja zabrzmiała "spuść Panie na nas parcha, a na nasze zbiory szarańczę".

Dlaczego "bla-bla-czytanie"?
Bo i tym razem intencje ograniczały się do próśb o sprawiedliwość w podziale dóbr i były zaadresowane do "rządzących tym światem". Cóż to szkodzi robić na modlitewnych drutach pobożne, nikogo nie grzejące sweterki. Równie dobrze ekipa liturgiczna mogłaby wypocić modlitwę o to, żeby z powierzchni ziemi zniknęły choroby oraz żeby wszyscy jednocześnie wygrali w totolotka. Zw
łaszcza w sytuacji, kiedy na temat "małżeństw wszystkiego ze wszystkim" i zaprogramowanej przez Ministerstwo Edukacji deprawacji dzieci, prawie cały francuski Kościół nabrał nieświęconej wody w usta i pilnie patrzy w inną stronę.

A tymczasem dzieje się horror, a diabelskie nasienie deprawuje kolejne społeczeństwa, zorganizowane w "globalną wiosk
ę". Cała uwaga światowego masońsko-levicowego draństwa jest poświęcona wykończeniu katolicyzmu, który pozostaje jedyną przeszkodą w roztarciu na proszek resztek cywilizacji chrześcijańskiej. W tym dziele ośmieszanie rodziny i jej postępująca instalacja w Muzeum Historycznym jest narzędziem wyjątkowo skutecznym.

Jakie więc powinny być intencje, recytowane w kościołach?
Powinny brzmieć - ludzie, buntujcie się! Krzyczcie wasze "nie zgadzamy się" na ulicy, w domu, w pracy i w lokalach wyborczych. A wy, hierarchowie, pasterze "naczelni" powierzonych wam stad, zbuntujcie się jeszcze silniej od waszych owieczek i zamiast ozdabiać swoimi myckami oficjalne uroczystości i łapać zrzucane wam z góry podejrzane nagrody i ordery - przypomnijcie sobie, po co istniejecie!
I - ilekroć trzeba - cierpcie! Do tego zostaliście powołani!
A jeśli, w chwili próby, nie jesteście w stanie zaryzykować zdrowia i komfortu, to wynoście się z pałaców.




 
Naturalnie, możemy dalej mruczeć "miłujmy się" i tchórzliwie nadstawiać drugi policzek, kiedy swołocz ściąga nam spodnie. Tylko musimy się liczyć z faktem, że z pokoju nieletniej córki nie będziemy wkrótce mogli wyrzucić uwodzącej ją lesby, a za spuszczenie kopniakami ze schodów sodomity, dobierającego się do syna, zostaniemy wsadzeni do paki za homofobię, największe obecnie przestępstwo, jeśli nie liczyć antysemityzmu.

*

W kościele wysłuchałem "homilki", czyli powtórzenia Ewangelii
swoimi słowami.
W rewanżu, walnąłem wam, ukochani forumowi bracia i umi
łowane internetowe siostry, kazanie.
Jeśli zdrowie i blog pozwolą - nie ostatnie.

Rozpuszczalnik