La vraie éloquence consiste à dire tout ce qu’il faut, et à ne dire que ce qu’il faut. (La Rochefoucauld)
Prawdziwa elokwencja polega na tym, żeby powiedzieć wszystko co trzeba i nie więcej niż trzeba.



4 maja 2017

Panika wśród padlinożerców – oto populizm ratuje demokrację!





Populizm jako koło ratunkowe dla tonącej demokracji?
Szok dla rządu światowego, masonerii, likwidatorów państw narodowych oraz setek tysięcy socjologów i najróżniejszych "polityków społecznych", kształconych na zamówienie.













Cóż to takiego populizm?

Kto poszuka (i znajdzie) w onetowym PORTALU WIEDZY, zacznie krzyczeć i poleci myć przerażone oczy. Stoi tam, czarno na czerwonym, że populizm to "forma myśli politycznych i ruchów społecznych głosząca chwytliwe, łatwo trafiające do przekonania hasła polityczne, ekonomiczne i społeczne, mające na celu szybkie zjednanie poparcia społecznego i zdobycie władzy",że "populizm polega na schlebianiu określonym grupom", że swoje niegodne środki opiera na "manipulacji, przekłamaniach i niedopowiedzeniach" i że potrzebuje do tego "środków masowego przekazu lub wieców, demonstracji i protestów".

Taka prezentacja populizmu była dotychczas pożyteczna i wystarczająca – krętacz polityczny, lokaj naukowy i idiota medialny z nich żył, a ufny telewidz głosował zgodnie z receptą i wyłaził na ulicę z zalecanym transparentem.
Reasumując, pierwsi trzej grzeszyli myślą, mową i uczynkiem, a obywatel – poczciwością i zaniedbaniem.

* * *

Nikogo z francuskich krytyków literackich nie cenię bardziej od Joëla Prieura, pisującego stale w prawicowym tygodniku Minute. Kiedy więc w numerze 2814 odkryłem jego artykuł pt. "Le populisme pour sauver la démocratie", porzuciłem wszystkie zajęcia, aby bez straty czasu dowiedzieć się o czym pisze Alain de Benoist w swojej najnowszej książce "Le moment populiste - Droite-gauche, c'est fini !" (Czas populizmu - koniec prawicy i lewicy).

Alain de Benoist (Nowa Prawica)




Oto jego (a za nim moje) obserwacje i wnioski:

I.
Nadeszły czasy kompletnego kryzysu zaufania – nie ufamy już nikomu i nie wierzymy w nic. W każdej krytycznej dla przyszłości świata sprawie, z prawa i lewa słyszymy formułę Margaret Thatcher "Nie ma alternatywy". Możliwa miałaby być tylko jedna wizja, jeden projekt i jeden kierunek: globalizacja.

Życie cienkiej warstwy politycznych, społecznych i ekonomicznych globalistów byłoby tymczasem zdrowe i bogate, gdyby nie narastające pod ich nogami trzęsienie ziemi o epicentrum niespodziewanie rozległym. Oto pojawił się populizm, przy czym jego dawne hasło "wielcy eksploatują małych i trzeba temu położyć kres" uległo ewolucji.

Konfuzja globalistów przeszła w przerażenie i cała rodzina padlinożerców, żywiąca się ciałem i duszą narodów, przystąpiła do zwalczania populizmu, jak powiedziałby Mauras, "za pomocą wszystkich środków, nawet legalnych".

Do walki z "populizmem" włączyła się również hierarchia Kościoła Polskiego, ale fakt ten w dalszych rozważaniach pominę - po części dlatego, że zaskoczeniem to on akurat nie jest, a do obijania naszych "najprzewielebniejszych" jakoś nie mam chwilowo nastroju.

II.
Końcowi wszelkiego zaufania towarzyszy pogarda wobec ewolucji kulturalnej świata. Ewolucja ta wydaje się nieodwracalna i nosi, według autora, nazwę "boboizacja" (boboïsation).

"Bobo" to w istocie grupa społeczna. Nazwa bobo jest akronimem od słów bourgeois-bohème, a socjolog Camille Peugny dał temu terminowi następującą definicję: "Bobo jest osobą nieźle zarabiającą, raczej wykształconą, silnie zainteresowaną życiem kulturalnym i głosującą na lewicę".
Bobo ma więc pretensje kulturalne, lubi pieniądze i głosuje na lewicę, czyli aż się prosi, aby odnieść do niego sławne zawołanie Wiesława Gomułki "ni pies, ni wydra, czyli coś na kształt świdra".

Alain de Benoist boboizacji świata poświęca sporo uwagi.

Nową "globalną" klasę średnią charakteryzuje:
  • swoboda podróżowania
  • "turystyczny" angielski
  • umiarkowana konsumpcja narkotyków
  • planowanie rodziny
  • nowa estetyka oparta na zacieraniu różnic między płciami i transseksualizmie
  • humanizm zorientowany na III świat
  • płytki multikulturalizm
  • zastępowanie filizofii terapią grupową i rodzajem relatywistycznej gimnastyki w stosunkach międzyludzkich, przez co tradycyjny (i męczący) dialog sokratesowy przeradza się w paplaninę półinteligentów.


Na marginesie, ktoś, kto starannie przyjrzy się podanej sylwetce bobo, będzie musiał unikać lapsusów typu bobo → bonobo, małpy o obyczajach i właściwych dla LGBT praktykach seksualnych, stanowiących jakby ewolucyjny krok do przodu w świecie leniwych postępowców.

Wszystko zostało zrobione, aby rządy obywatelskie zostały zastąpione przez kombinację odgórnego zarządzania, niezależności rynków finansowych, nieomylności ekspertów i sprawowania władzy przez sędziów. 
Tymczasem, gdy obywatel jest pozbawiony możliwości rozliczania swoich przedstawicieli, system przeradza się w oligarchię, a oligarchia odpowiada wyłącznie przed grupami interesu, które ją utrzymują przy życiu.

"Nowy" populizm odrzuca zarówno oligarchiczną wizję przyszłości świata, jak i jego boboizację, i jasne się staje, że rozwój tego populizmu stanowi szansę historyczną, by nie rzec ostatnią szansę na to, by obywatel odzyskał wpływ na swój los.

Nowa rola populizmu powinna zostać zauważona i zrozumiana przez wszystkie ugrupowania polityczne i to głównie dlatego, że w krótkim czasie może doprowadzić do anihilacji wszystkich przyzwyczajonych do rządzenia partii i wywołać rekompozycję całej przestrzeni politycznej.

W swojej książce de Benoist mówi o Francji, ale czy jego obserwacje nie pasują do wszystkich rozwiniętych krajów, a wśród nich i do Polski? 
Jeśli nie dzisiaj, to jutro...