La vraie éloquence consiste à dire tout ce qu’il faut, et à ne dire que ce qu’il faut. (La Rochefoucauld)
Prawdziwa elokwencja polega na tym, żeby powiedzieć wszystko co trzeba i nie więcej niż trzeba.



20 września 2010

Jak od rana płynie Sekwana (8)

 
 
Murakami w Wersalu - Teletubisie na Wawel!

Teletubisia giganta na Wawel!
Teletubisia z lateksu i z woli byłego ministra kultury!
Teletubisia z czerwoną torebką!
Z boa na szyi i z piórem wystającym zza pleców.
Nie podoba się ?
Nie podoba się "faszyście" ?

"Faszysta" polski  krzyczałby o znieważaniu symboli narodowych i upokarzaniu patriotów. "Faszysta" francuski już krzyczy.
Jak zwykle, faszysta jest przeciwny "tolerancji i kulturze uniwersalnej". Jak zwykle, faszysta urządza demonstracje smaruje petycje.

Tymczasem "faszysta" francuski miał czas się przyzwyczaić. Do własnych wrzasków i do formy odpowiedzi, którą Francuzi nazywają bras d'honneur, a Polacy gestem Kozakiewicza.
Nie tyle chodzi o tę figurę,

co o tę oto :


Kiedy byłurzędnik Vichy, były członek ruchu oporu, jedenaście razy minister za IV Republiki, socjalista i w końcu prezydent, François Mitterrand, powołał na stanowisko ministra kultury Jacka Langa, kilka lat wcześniej wyrzuconego z Grand Orient za "zachowanie niezgodne z wartościami masońskimi" - tragikomiczna działalność kulturalna mogła dać się w napuchłej różowej socjalistycznej macicy zainstalować i zaowocować licznymi porodami, których skutki albo powoli się rozkładają albo, wciąż w dobrym zdrowiu, straszą.





Mitterrandowi się zachciało (a Langowi - zapewne jeszcze bardziej) napaskudzić na  dziedzincu Pałacu Królewskiego (Palais Royal) w Paryżu. Zamiar ten Francuzi przyjęli jako formę upokorzenia starej Francji sprzed czasu gilotyn. Paskudzenia na zamówienie podjął się artysta Daniel Buren, a jego bobki zachowały się pod nazwą "kolumn Burena" (Les colonnes de Buren).




Kolejna, zrealizowana przez ministra kultury, prezydencka zachcianka dotyczyła dziedzińca Napoleona w Luwrze i przeszła do rzeczywistości historycznej i wizualnej pod nazwą Piramidy (Pyramide du Louvre). Projekt powierzono Amerykaninowi o nazwisku Ieoh Ming Pei i w 1989 r. prawie 22 metrowa masońska szklana kupa rozpoczęła stałą prowokację tubylców i turystów, zdolnych do uświadomienia sobie, że odpowiedzialnej za haniebną Rewolucję Francuską masonerii nigdy dosyć krzykliwych symboli swoich dokonań historycznych i wpływów bieżących.


Jeszcze parę lat temu można było powiedzieć, że Wersal uchował się przed większą dewastacją. Fakt ten musiał być trudny do zniesienia dla kół postępowych. Do akcji wszedł były prawicowy minister kultury, Jean-Jacques Aillagon, jawnie "kochający inaczej". Wszedł, bo nim to prezydent Sarkozy "obsadził" stanowisko szefa wersalskiego pałacu i muzeum.
Nie trzeba było długo czekać. Jak pisze prawicowy tygodnik Les 4 verités (z 5 lipca), ten "wywołujący mdłości Aillagon kontynuuje destrukcję najważniejszego obiektu w historycznej spuściznie francuskiej", najpierw instalując w pałacu wystawę gadżetów erotycznych Jeffa Koonsa, następnię plastykową karetę Veilhana, a wreszcie produkcje Murakami'ego, inspirowane przez mangi.
Murakami jest sławny z dzieł, które są w stanie zachwycić dowolnego miłośnika nadmuchiwanych lalek :




Pałac Wersalski będzie miał zaszczyt gościć jednak utwory plastyczne pozbawione przesadnego aspektu masturbacyjnego, za to o niebywale silnym związku z dekoracjami przewidzianymi przez Króla-Słońce, Ludwika XIV.



* * *




 




Ostatni obrazek nie dotyczy dorobku artystycznego Murakami'ego.
Szczerze mówiąc, czego dotyczy - nie mam pojęcia. Nie mogę jednak odebrać wyobraźni Czytelnika prawa do sprintu. Ani swojej, zresztą.


Ach, byłbym zapomniał - ex-minister kultury, Jean-Jacques Aillagon,  przedstawia się w przybliżeniu następująco :

A to sam Murakami :