La vraie éloquence consiste à dire tout ce qu’il faut, et à ne dire que ce qu’il faut. (La Rochefoucauld)
Prawdziwa elokwencja polega na tym, żeby powiedzieć wszystko co trzeba i nie więcej niż trzeba.



30 lipca 2011

Norwegia - błąd w castingu, ale tolerancja uratowana



Zabójca nieprawicowy i poniżej oczekiwań    

Kiedy 21 lat temu, na przyjęciu u Lucyfera zrodził się koncept NWO (New World Order - Nowy Porządek Światowy), należało się domyślić, że prędzej czy później wyjdzie rozkaz uznania "przywiązania do ojczyzny" za zagrożenie planetarne. Zagrożenie to nabrało szczególnego charakteru w roku 2011 i medialnie przysłoniło wszystkie inne plagi, z globalnym ociepleniem na czele. Jak gorący kartofel lata w przestrzeni zlepek "ksenofobia-prawica-szowinizm-katolicyzm-rasizm-prawica-antysemityzm-prawica-homofobia-patriotyzm-terroryzm-prawica-nietolerancja" i każdy redaktor naczelny oraz prawie każdy polityk wie, że trzeba na nim z szacunkiem przysiąść. Nawet jeśli zdaje sobie sprawę, że jego siedzenie nigdy nie odzyska zdrowia i dziewictwa.
Zadania stojące przed światowym obozem postępu są tak liczne, że taniej wyjdzie pominąć ich listę milczeniem i skupić się na jednym, na przykład na wybraniu i wskazaniu palcem podzagrożenia nr 1.
Na to pilne zapotrzebowanie odpowiedział Norweg, Anders Behring Breivik, osobnik niestety poniżej wymagań.
Potrzebny był katolik o przekonaniach przedsoborowych, antysemita pur sang, biologiczny homofob, zwierzęcy antymason, członek wszystkich prawicowych partii europejskich, bez zaległości w składkach - a tu wyskoczył przed szereg zwolennik Sodomy i polityki prowadzonej przez państwo Izrael.


Znalezienie w Norwegii uczestnika pielgrzymek Radia Maryja na Jasną Górę miało szanse powodzenia raczej nikłe i co bardziej wykształceni członkowie lewicowych elit gotowi byli z tym się pogodzić. Ale żeby przegapić fakt, że wybrany bojownik robi w loży masońskiej "Saint Jean Saint-Olaf aux trois colonnes" na stanowisku Mistrza - to zakrawa na skandal.

Owszem, zbiorowe wycie medialnych hien pozwoliło przylepić na protestancie metkę "fundamentalista chrześcijański", ale ślina szybko wyschła i trzeba było zastąpić ją etykietką zdartą z latającego dywanu. Nie pozostawało więc nic innego, jak podnieść wrzask na temat nienawiści Norwega do islamu, znanego skądinąd jako najbardziej tolerancyjna religia we wszystkich dotkniętych nią krajach (z wyjątkiem Palestyny i Iranu).

Nie wolno dopuścić, aby afera, wszak z nieprawego łoża, długo zawracała ludziom głowę. Gaszeniem świateł zajęła się lewica finansowa. Tak samo zresztą, jak to uczyniła wobec afery DSK, która jeśli wciąż interesuje przechodniów i dziennikarzy, to właścicieli dzienników ani trochę. Reszta obozu postępu będzie się jeszcze darła, ale - wzięta głodem - zrozumie i zrobi się dyskretna. Dziecko wie, że lewica, zarówno ta z Wall Street, jak i ta ideologiczna, bez kawioru czuje się jak piąte koło bez karety.

 
A rząd w tym wszystkim?

Warto wstępnie przyjrzeć się krajowi, który wydał na świat, wykształcił i wykarmił niespełnioną nadzieję humanistów.
Nie da się nie zauważyć, że Anders Behring Breivik do sztandaru, pod którym energicznie bronił "chrześcijańskiej spuścizny Europy", dohaftował poparcie dla Izraela i homoseksualistów. Upodobnił się tym samym do łopaty o dwóch trzonkach albo do armat, przyspawanych z obu stron do jednej lufy. Do wystrzału doszło, ale wśród poległych są głównie kanonierzy. Oznacza to, że Anders Behring Breivik jest czymś więcej niż idiotą; jest ludzkim rozwiązaniem pewnego układu równań, z co najmniej jednym parametrem określonym na poziomie światowym.

Niewielka ludnościowo Norwegia jest krajem bogatym. Zawsze jest tak, że kiedy jakiś niemuzułmański kraj bogaci się za szybko na ropie naftowej albo gazie, to "nie wiadomo skąd" pojawiają się socjaliści i zaczynają dbać o tolerancję wobec wszystkiego co społeczeństwu obce i bogacić się na dystrybucji dóbr. Warto przy okazji podkreślić, że tolerancja jest gwarantem fizycznego przeżycia instalatorów postępu społecznego, bez którego tradycyjne imperia miałyby się dobrze, a ich obywatele - jeszcze lepiej.

 
Ponieważ tolerancja nie jest wolna od genu starości i może się na dłuższą metę okazać zjawiskim nietrwałym, to z tego faktu wynika potrzeba stałej modernizacji społeczeństwa, połączonej z jego częściową wymianą. Wymiana ta polega na stałym wstrzykiwaniu językowo i religijnie obcej ludności, która z racji opóźnienia cywilizacyjnego wykazuje silną potrzebę rewanżu i zażartą nienawiść wobec społeczeństwa, któremu się powiodło i które zdolne jest zaoferować jej mieszkanie, pracę, system zdrowia i emeryturę.
  
Ta metoda odświeżania społeczeństwa nie jest skomplikowana, a wszystkie koszty ponosi nie demokratyczny rząd, tylko jego poddani. Forsowny métissage biologiczny i kulturalny, jako narzędzie podboju społeczństwa, jest równie skuteczny jak "polityczna poprawność". Wprawdzie "metysowanie" nieuchronnie prowadzi do rozpadu struktur, upadku postaw społecznych i ogólnego chaosu, ale od tego jest polityczna poprawność, żeby nie można było sabotażu kraju zauważyć, a co najmniej - o nim mówić. Jeśli jakiś szaleniec próbuje dać spod knebla upust roztropności, to automatycznie ustawia się na pozycjach wrogich Systemowi, który elektoralnie opiera się przecież na zasadzie "dziel i rządź".

 
Liczby, które teraz przytoczę, pochodzą z prawicowego Minute z 27 lipca 2011 r., a ściślej z artykułu noszącego tytuł "Imigracja w Norwegii" (L'immigration en Norvège) i nadtytuł "Dramat ukazujący złe samopoczucie całego społeczeństwa" (Un drame révélateur du mal être de toute une société).

W ciągu dziesięciu lat populacja pozaeuropejska wzrosła w Norwegii o 41%. Żyje tu dzisiaj 552 tysiące imigrantów, co stanowi 11,4% ludności. Wypada nie zapomnieć o 266 tysiącach osób posiadających obywatelstwo, ale krew norweską poniżej 50%. Jeśli chodzi o stolicę Oslo, to co czwarty przechodzień bije w opaleniźnie pozostałych trzech.

Podobnie jak w innych krajach skandynawskich, nowoprzybyłym pozostawiono pełną wolność zainstalowania się na ziemi norweskiej, bez najmniejszych wymagań w kwestiach dotyczących systemu wartości i zachowania. W tej sytuacji nie trzeba było długo czekać, żeby wybuchła nie znana tu dotąd przestępczość, tarcia o charakterze etnicznym i religijnym, akty naruszania wolności sumienia, etc.


 
Według policji, 100% gwałtów popełnionych w Oslo od 2005 r. było dziełem imigrantów "pozazachodniego" pochodzenia. Dziennik "Dagbladet" podaje, że gwałty te były w całości "dziełem" Kurdów, Pakistańczyków lub Afrykanów, w szczególności Somalijczyków, których jest w Norwegii wyjątkowo dużo.
Dopełnieniem obrazka może być wiadomość podana przez kanał NRK 1, że liczba agresji seksualnych wzrosła w ciagu jednego tylko roku 2009 dwukrotnie.
23 czerwca, jedna z czterech zgwałconych tego dnia Norweżek opowiadała, jak pakistański gwałciciel podjął się przy okazji wyjaśnień, że na usprawiedliwienie swojej swawoli ma Koran i że kobieta ma w tej sprawie niewiele do gadania.

Dyrektorka policji kryminalnej Oslo, Hanne Kristin Rohde, uzupełnia znane Norwegom dekoracje o inny element: oto islamski gwałciciel często nie ogranicza się do gwałtu, ale również bije - uważa bowiem, że bezwstydna baba powinna zostać ukarana.

W skali kraju i zależnie od roku, 70 - 85% gwałtów jest popełnianych przez wyznawców Allacha. Ofiarami są w 90% Norweżki. Proszony o ocenę sytuacji przeciętny imam (islamski duchowny) wzrusza ramionami i twierdzi, że "winne są młode norweskie kobiety, których zachowanie jest beztroskie albo prowokujące".

A rząd?
A "rząd robi rząd i idzie stąd".

Oto, co na końcu wspomnianego artykułu z Minute pisze jego autor o inicjałach P.C.:
"Brak reakcji i zdecydowania ze strony rządu nie jest dla zbrodni usprawiedliwieniem, ale może czasem wyjaśnić, dlaczego mentalnie niezrównoważony osobnik potrafi przyznać sobie prawo do wymierzenia sprawiedliwości".



Czyż nie powiada jedno przysłowie, że kto sieje wiatr, ten zbiera burzę, a inne, francuskie, że jeśli przepędzić, co naturalne - i tak powróci galopem!

Rozpuszczalnik


PS
Jest ranek 30 lipca 2011. Właśnie usłyszałem przez radio (France Inter), że jakaś komisja będzie badać stan umysłowy zabójcy i zdecyduje, czy może on być w ogóle sądzony.
No to jesteśmy w domu.