Skąd przychodzimy? Kim jesteśmy? Dokąd idziemy?
Pierwszy tekst na blogu, świeżym jak świat w pierwszym dniu po nieumiarkowaniu w konsumpcji jabłek.
Adam i Ewa, tylko co wypędzeni z raju, wcale nie byli pewni siebie. Autorowi blogu jest łatwiej, ale też niebezpieczna fauna jest w komplecie. Owszem, nie wszystkie dinozaury żywią się mięsem, ale hieny do wegetarian nie należą.
Na razie jednak słowik śpiewa, kot mruczy, a złota rybka czeka z notesem.
Więc przyśpieszmy kroku, bo noc niedaleko, a w nocy jest ciemno.
Jeśli chodzi o tytułowe pytanie, to, które sformułował i zilustrował Paul Gaugin (nie napiszę "Paweł" Gauguin za sumę poniżej 100 tysięcy), to każdy przyzwoity i roztropny człowiek powinien je uznać za najważniejsze ze wszystkich. A człowiek nieprzyzwoity i nieroztropny - za jeszcze ważniejsze.
Jeśli chodzi o ludzi nieprzyzwoitych i roztropnych, to takich nie ma.
Natomiast przyzwoici, a nieroztropni, istnieją, i w tym jest cały problem. Bo to oni stanowią większość głosujących.
Mając pod ręką całkiem zgrabny podział ludzkości, od razu dam wyraz nadziei, że będą na ten mój blog zaglądać osobnicy wszelkiej płci i wszystkich wyżej wymienionych kategorii.
Z wyjątkiem jednej. Na nią opuszczam szlaban, nakładam cenzurę i grzeje mnie myśl, że będę się ze swoich uprzedzeń tłumaczył tylko wtedy, kiedy mi się zechce. Wyznawca Demokracji ze mnie wątły, w "prawa człowieka" wierzę tylko w ich części nadprzyrodzonej, z "Wolnością, Równością i Braterstwem" spotkałem się wyłącznie w szkole i mediach, a urzędasów od porywów serca uważam za pożytecznych wyłącznie w domach wariatów i w instytucjach finansowych, bez względu na pochodzenie kapitału.
O, byłbym zapomniał - ten szlaban jest przewidziany na najlepszą, jakby "najświętszą" podgrupę wśród osobników przyzwoitych i roztropnych. Jeśli ktoś zarzuci mi, że ta podgrupa nie istnieje, to zaprotestuję z krzykiem. Ludzi gotowych udzielić nauk wszystkiemu, co się rusza poniżej poziomu ich najbliższego autorytetu (kierownika, pułkownika, wikarego, Makarego) - spotkałem, a kto nie wierzy, niech rozejrzy się w terenie i na swoim forum. A potem niech mnie nie ściska, tylko postawi drinka.
W porządku, ale dotąd nie wyjaśniłem natury nienawiści, z której mam zamiar lepić i wypalać swoje cegły.
I nie wyjaśnię!
Po prostu.
I nie pytaj ojca, matki -
sam rozwiązuj swe zagadki!
Po prostu.
I nie pytaj ojca, matki -
sam rozwiązuj swe zagadki!
Na co dzień jestem katolikiem, Polakiem i Francuzem. Mam się za porządnego człowieka, lubią mnie psy i koty, potrafię odprowadzić pijaka do domu i wiem, co się robi z komputerem i piłą tarczową.
Na koniec, żeby się do reszty odsłonić, dodam coś jeszcze - chciałbym, żeby do Kościoła wróciła łacina.
Boże, wyobrażam sobie, że siedzę w kościele w Nairobi, a tu, po różnych dźwiękach lokalnych, słyszę Pater noster, qui es in caelis.., takie samo jak w Paramaribo...
A po Ite missa est, niebo rozrywa się, całe w bożych błyskach - to Tokata i Fuga Bacha. Szaleństwo, zdolne zatrzymać w miejscu każdego. Bez względu na to, jakie struny szarpie i na jakim bębnie wystukuje synkopy jego sąsiad.
To wiecie już wszystko o mnie.
A ja, w rytm dni i wydarzeń, będę opowiadał, co o tym i o owym myślę.
A nuż się to komuś przyda.
Albo zabawi.
W ostateczności - mnie samego.
Rozpuszczalnik