Gnicie z przerzutami
Trzydzieści
cztery amerykańskie stany zezwoliły na zawieranie na ich terenie
małżeństw osób tej samej płci.
Rząd USA uznaje prawa małżeństw homoseksualnych na równi z tradycyjnymi
- Wróciłem
właśnie z porannej mszy w jednym z "moich" francuskich
kościołów. Było jak zwykle posoborowo - siadanie, wstawanie,
pierwsze czytanie, którego nikt nie słuchał, ożywione
obmacywanie się na znak pokoju - ale raz jeszcze podniosło
mnie
z krzesła, kiedy, zaraz po Je
crois en Dieu... (Credo),
kobiecina z ekipy liturgicznej wzięła się za bla-bla-czytanie
intencji modlitewnych. Odprawiający mszę ksiądz odruchowo
wyśpiewywał
francuski odpowiednik "wysłuchaj nas Panie", a sędziwi
wierni zaśpiewaliby mechanicznie to samo, nawet gdyby intencja
zabrzmiała "spuść Panie na nas parcha, a na nasze zbiory
szarańczę".
Dlaczego "bla-bla-czytanie"?
Bo i tym razem intencje ograniczały się do próśb o sprawiedliwość w podziale dóbr i były zaadresowane do "rządzących tym światem". Cóż to szkodzi robić na modlitewnych drutach pobożne, nikogo nie grzejące sweterki. Równie dobrze ekipa liturgiczna mogłaby wypocić modlitwę o to, żeby z powierzchni ziemi zniknęły choroby oraz żeby wszyscy jednocześnie wygrali w totolotka. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy na temat "małżeństw wszystkiego ze wszystkim" i zaprogramowanej przez Ministerstwo Edukacji deprawacji dzieci, prawie cały francuski Kościół nabrał nieświęconej wody w usta i pilnie patrzy w inną stronę.
A tymczasem dzieje się horror, a diabelskie nasienie deprawuje kolejne społeczeństwa, zorganizowane w "globalną wioskę". Cała uwaga światowego masońsko-levicowego draństwa jest poświęcona wykończeniu katolicyzmu, który pozostaje jedyną przeszkodą w roztarciu na proszek resztek cywilizacji chrześcijańskiej. W tym dziele ośmieszanie rodziny i jej postępująca instalacja w Muzeum Historycznym jest narzędziem wyjątkowo skutecznym.
Jakie więc powinny być intencje, recytowane w kościołach?
Powinny brzmieć - ludzie, buntujcie się! Krzyczcie wasze "nie zgadzamy się" na ulicy, w domu, w pracy i w lokalach wyborczych. A wy, hierarchowie, pasterze "naczelni" powierzonych wam stad, zbuntujcie się jeszcze silniej od waszych owieczek i zamiast ozdabiać swoimi myckami oficjalne uroczystości i łapać zrzucane wam z góry podejrzane nagrody i ordery - przypomnijcie sobie, po co istniejecie! - I - ilekroć trzeba - cierpcie! Do tego zostaliście powołani!
- A jeśli, w chwili próby, nie jesteście w stanie zaryzykować zdrowia i komfortu, to wynoście się z pałaców.
- Naturalnie, możemy dalej mruczeć "miłujmy
się" i tchórzliwie nadstawiać drugi policzek, kiedy swołocz
ściąga nam spodnie. Tylko musimy się liczyć z faktem, że z
pokoju nieletniej córki nie będziemy wkrótce mogli wyrzucić
uwodzącej ją lesby, a za spuszczenie kopniakami ze schodów
sodomity, dobierającego się do syna, zostaniemy wsadzeni do paki
za homofobię, największe obecnie przestępstwo, jeśli nie liczyć
antysemityzmu.
*
W kościele wysłuchałem "homilki", czyli powtórzenia Ewangelii swoimi słowami.
W rewanżu, walnąłem wam, ukochani forumowi bracia i umiłowane internetowe siostry, kazanie.
Jeśli zdrowie i blog pozwolą - nie ostatnie.
Rozpuszczalnik