La vraie éloquence consiste à dire tout ce qu’il faut, et à ne dire que ce qu’il faut. (La Rochefoucauld)
Prawdziwa elokwencja polega na tym, żeby powiedzieć wszystko co trzeba i nie więcej niż trzeba.



16 kwietnia 2019

W zgliszczach katedry Notre-Dame





Czy "pierworodna córa Kościoła" przeżyje?





AFP Eric Feferberg

Nie ma przypadków, są tylko znaki - miał powiedzieć ksiądz Bronisław Bozowski. Kto wie, może cierpliwość Najwyźszego, ta o starotestamentowym wymiarze, wyczerpała się. Straszny znak nadszedł w momencie, kiedy zarówno Paryż, jak i cały łańcuch światowych metropolii, obrośniętych wrzodami pychy i filozoficznej samowystarczalności spod znaku Mammona i Sodomy, osiągnął stadium niemożliwe do zniesienia.






Jak zawsze, raz na rok, w atmosferze ogólnej tymczasowości i w pędzie do "nie wiadomo czego" nadszedł Wielki Tydzień. Kryzys Kościoła Katolickiego przybrał rozmiary apokaliptyczne. Jego opis powtarza się we wszystkich mediach, drwi z niego wszystko, co śmierdzi siarką, z Charlie Hebdo na czele, a diabeł ma wrażenie stabilności i bezpieczeństwa, kiedy tak stoi z jedną nogą na dogorywającej, jak mu się wydaje, Instytucji. 
Dzisiaj, po posoborowej serii "wielkich" reformatorów Kościoła, jeszcze nie do końca wzajemnie wykanonizowanych, żyje rówolegle dwóch papieży, z których starszy wydaje się przerażony, a młodszy "dzikie wyprawia swowole". Może sobie jak dotąd na to pozwolić, bo jest otoczony tłustą warstwą purpury, po części chorej, a w całości wyznającej kult Świętego Spokoju.

Wielki Tydzień 2019...
Ledwie papież Franciszek przestał zajmować się w Kairze i Rabacie ustalaniem reguł bezpiecznego współfunkcjonowania religijnych butików (w których każdy, bez strachu przed Jehową, Allahem czy Bogiem w Trójcy Jedynym, mógłby bez ryzyka dokonać duchowych zakupów), ledwo Franciszek oderwał usta od butów czarnych ministrów z Południowego Sudanu, a już jego urzędnicy wszystkich szczebli będą w Wielki Czwartek myć nogi starym i młodym kobietom, małolatom i paru samcom, koniecznie z jednym Murzynem w składzie. Tak będzie co najmniej we Francji. Kto nie lubi świętoszkowatego ględzenia, niech nie pyta żadnej ze stron o o celowość tych gestów i ich związek z aktem Chrystusa w czasie Ostatniej Wieczerzy.

Tyle naprędce.

Moment jest dramatyczny.
Czy pierworodna córa Kościoła wstanie z dymiących szczątków, odmłodzona i na nowo silna?

A katedra Notre Dame de Paris?
Co będzie z tym domem Bożym od dziewięciu wieków, jednym z największych światowych symboli chrześcijaństwa i wielkim zabytkiem?

Czas pokaże różne rzeczy. Rzeczy o naturze czystej i nieczystej, rzeczy wzniosłe i urągające człowieczej godności. Dojdzie do ogromnej hojności ludzi drobnych i faryzejskich wrzasków ofiarodawców bogatych. Wydzierała się będzie w mediach masoneria, bo Dzieci Wdowy zrobią wszystko, żeby dopilnować wszczepienia w odbudowę swoich duchowych i materialnych detali. Sumienia i kieszenie wpływowych ludzi, niegdyś katolików, poruszą się w świadomym lub podświadomym pragnieniu jakiegoś zadośćuczynienia i będzie to jeden z wielu pozytywnych efektów strasznego ostrzeżenia.

Jeśli jednak nie dojdzie do poważnego wstrząsu wewnątrz instytucji Kościoła i w milionowych duszach katolików "szeregowych", to jaki większy kataklizm mógłby wybrać Stwórca, żeby uratować jeśli nie wszystko, to przynajmniej to, co się uratować jeszcze da?