Polskiemu czytelnikowi nazwisko Bernarda Lugana mówi prawdopodobnie niewiele.
Kto pofatyguje się na
jego blog, ujrzy, co następuje:
i dowie się, że Bernard Lugan jest wydawcą miesięcznika
"L'Afrique Réelle" oraz autorem takich książek jak "Historia Afryki Południowej", "Historia Afryki", "Rwanda, śledztwo niezależne w sprawie ludobójstwa", "Skończyć z kolonizacją"
("Pour en finir avec la colonisation") i "François Mitterrand, armia francuska a Rwanda".
Jeśli zadałem sobie trudu wstawienia tylu cudzysłowów, to żeby pokazać, że w kwestiach afrykańskich mamy do czynienia z nie byle kim.
W przedmowie do kolejnego wydania blogu, Bernard Lugan mówi rzeczy, od których włos jeży się na głowie. Włos ten pozostanie w pozycji stojącej, jeśli jego posiadacz zajrzy do tygodnika
Minute z 16 czerwca br., w którym Lugan wypowiada się szerzej na temat Republiki Południowej Afryki jako takiej i jako organizatora mistrzostw świata w piłce nożnej.
Czytelnik z Polski, kraju, który uparł się organizować podobne mistrzostwa w skali europejskiej, powinien nastawić uszu i starannie ustawić się pod wiatr.
Kompilację informacji z obu źródeł ujmę w punkty, aby całość pozostała możliwie zwięzła.
Za wymowę tekstu niech odpowiada Bernard Lugan; takie podejście do odpowiedzialności za myśl i słowo uchroni mnie od tłumaczenia się, jeśli przypadkiem czytelnik zarzuci mi "wypisywanie niedopuszczalnych kłamstw o charakterze rasistowskim" albo "nadmiar dystansu i delikatności w obliczu jednej z największych i najgłupszych klęsk historycznych, spowodowanej przez nadaktywność ideologiczną
rządu światowego, połączoną z charakterystycznym dla niego brakiem rozumu".
(1) Koszt igrzysk wyniósł od 4 do 6 miliardów €. Pieniądze te zostały wydane w kraju, w którym bezrobocie wynosi 40 % , a co trzeci obywatel cierpi głód. Na potrzeby igrzysk skreowano 150 000 miejsc pracy, ale jednocześnie zlikwidowano setki tysięcy innych.
(2) Fakt, że od 1994 r. miało tam miejsce około 300 000 morderstw, do niektórych głów turystycznych dotarł i sprawił, że turystów przyjechało znacznie mniej niż oczekiwano. A poza tym trzeba było sprzedać swoim ok. 2 milionów miejsc przeznaczonych dla obcokrajowców, za niecałe 15 €, gdy cena "turystyczna" była na poziomie 400 - 450 €. Marzenie o zwrocie inwestycji musi się w tym kontekscie wzbogacić o przymiotnik "senne".
(3) Tym samym, Republika Południowej Afryki dołącza do grupy krajów silnie zapożyczonych w konsekwencji zachcianki na zorganizowanie wydarzenia sportowego o randze międzynarodowej. W grupie tej bardzo wysokie miejsce zajmuje Grecja, której podniesienie się z podłogi zajmie dużo czasu.
(4) Prawdziwym problemem Południowej Afryki jest bandytyzm. Jeśli nie ujawnił się on ze szczegółną siłą podczas igrzysk, to dlatego, że utworzono zamknięte przestrzenie dla turystów, chronione dodatkowo przez agentów europejskich. Wielka Brytania wysłała na przykład 40 ludzi z SAS, a Francja - swoich żandarmów.
(5) Jak wytłumaczyć chaos społeczny i przestępczość w RPA?
Kiedy Mandela doszedł do władzy, jego ANC zlikwidował dotychczasową policję, a cały aparat bezpieczeństwa został zafrykanizowany. Biali policjanci natychmiast przeszli do prywatnych firm ochroniarskich, a nowa policja okazała się niezdolna do skutecznego funkcjonowania. Połowa nowych policjantów nie umie czytać i pisać, a wiele tysięcy spośród nich powędrowało do kryminału za kradzieże i zabójstwa. Parlament południowo-afrykański stwierdził niedawno, że nowi policjanci zdążyli już "stracić" ponad 20 000 sztuk broni indywidualnej. Ich osiągnięcia profesjonalne dadzą się zilustrować faktem, że tylko co siódmy morderca musi spać nerwowo.
(6) Czy istnieje tam "wielka zorganizowana przestępczość"?
Nie. Ani trochę. Przestępczość jest niezorganizowana, ale masowa. Jest to przestępczość sąsiedzka, "rynsztokowa". Jej ofiary - to biedota. Czarna i biała.
(7) Na pytanie
Minute, czy Tęczowy Naród utrzyma się przy życiu, Bernard Lugan odpowiada, że nie ma o tym mowy, bo ten "tęczowy naród" już się martwy urodził. W Afryce Południowej nie ma zresztą żadnego "tęczowego narodu", tylko mozaika narodowości, żyjących na swoich terenach. Owszem, wszędzie można znaleźć białych, ale Xhosasi, Sotosi, Zulusi i metysi siedzą u siebie. Wszystko, co w RPA rzeczywiste, ma koloryt federalny - tymczasem ANC próbuje centralizować, zgodnie ze swoim marksistowsko-jakobińskim schematem ideologicznym.
Wszędzie w Afryce dochodzi do realnego odwrotu od demokracji i wyłącznie w Afryce Południowej utrzymuje się trupa w formie mitu post-rasistowskiego.
(8) W niedługim czasie, kiedy w RPA dojdzie do masowych ruchów społecznych wobec gwałtownie pogarszających się warunków życia, przeciętny obywatel, silniej niż dotąd poczuje, na ile lepiej żyło mu się w czasach Apartheidu, i to, co o tym systemie myślimy, jest bez znaczenia.
(9) Na pytanie, jak można sobie wyobrazić poprawę stanu rzeczy w dającym się przewidzieć czasie, Lugan odpowiada, że o żadnej poprawie "stanu rzeczy" mowy nie ma. Nawet w perspektywie 50 czy 60 lat.
Diagnozy istnieją, ale w kraju stojącym nad przepaścią, zamiast podjąć się operacji "na otwartym sercu", rządzący gapią się w inną stronę żeby ratować nie ludność kraju, tylko
jakobiński projekt uniwersalny.
(10) Jedyną, bardzo niestety hipotetyczną możliwością ratowania kraju, jest kryzys na tyle wielki i gwałtowny, żeby władze były zmuszone przyjąć do wiadomości rzeczywistość. Jest bowiem oczywiste, że szansą przeżycia Afryki Południowej jest to, co inteligentni Biali (nie chodzi o segregacjonistów) próbowali wprowadzić, a co sprowadza się do podziału terytorialnego kraju.
(11) Co ni mniej ni więcej oznacza, że Afryka Południowa przeżyje wyłącznie w oparciu o zasadę:
każdy naród na swojej ziemi.
Tak długo, jak będzie się utrzymywać, że kraj jest zamieszkały przez Południowych Afrykańczyków, a nie przez białych Afrykanerów, Zulusów, Sotosów, Xhosasów i metysów - RPA będzie kontynuowała swój marsz ku przepaści.