Czy można być przyzwoitym człowiekiem i głosować na PO?
Natychmiast odpowiem: NIE.
Teraz ci wszyscy, których mógłbym zdenerwować, mogą spokojnie opuścić tekst i zająć się szydełkowaniem, zwalczaniem faszyzmu w Polsce, walką z obwodnicami dla dobra ropuch, albo wszystkimi trzema rzeczami naraz.
Aby mój wywód nie stanął z metodologicznego punktu na głowie, muszę wyjaśnić co rozumiem przez termin "człowiek przyzwoity".
Zanim jednak to uczynię, pozwolę sobie uprzedzić, że Platformą Obywatelską będę się zajmował bez pośpiechu i obietnicy regularności. Nie będę pisał ani manifestu ani pracy naukowej - pozwolę sobie tylko na sekwencję impresji, cierpliwie uzasadniających niecierpliwe "NIE" z pierwszego zdania.
Nie jestem pierwszy, który ma ochotę posłużenia się przypowieścią, ale znane z historii i religii przykłady spisały się tak dobrze, że się posłużę bez wahania:
W mieście P. żył niczym nie wyróżniający się człowiek, który z dnia na dzień "wstąpił do polityki" i żonglując aluzjami do poufałości z wysokimi sferami oraz pieniędzmi (o których sam wcześniej nie wiedział), utworzył znaczącą sieć wpływów, zdobył powszechne zaufanie i wspiął się na stanowisko burmistrza.Rządził marnie, ale był zawsze dobrze ogolony, promieniował optymizmem i straszył opozycją "zdolną doprowadzić miasto do ruiny, a mieszczan do zamieszek, z których żadna wdowa nie wyjdzie z majątkiem, a dziewica z cnotą" - jednym słowem był burmistrzem kiepskim, ale lubianym. Można powiedzieć, że im bardziej był do niczego, tym radośniej pracowały sondaże. Lud dostawał chleb i igrzyska, a młodzież mogła bez skrępowania szukać najniższych prac w sąsiednich miastach, które nie mogły się z tego powodu burmistrza nachwalić.
Kto chce, może uznać za dziwny fakt, że doniesienia prasowe o skorumpowanych rajcach, o żonie Głównego Doradcy d/s Wszelkich, rozpowiadającej na temat miasta i jego najnowszej historii różne plugastwa, o rosnącym zadłużeniu miasta u lombardzkich lichwiarzy, o zaniechaniu rozbudowy i naprawy dróg bitych, o polityce odbierania dzieci rodzicom w celu kształtowania ich w duchu miłości do burmistrza i jego tajemniczych sponsorów, o utworzeniu systemu kart perforowanych do kontroli człowieka od wesołej dla rodziców chwili poczęcia do smutnego momentu eutanazji - otóż, że te doniesienia były wprawdzie czytane, ale coś takiego z mieszkańcami miasta się stało, że oczy straciły komunikację z mózgiem na rzecz połączenia z rękami, które klaskały i klaskały...Dodam jeszcze, że P. osiągnęło takie stadium upadku, że plastyczka Nieznalska mogła oglądać świat bez krat z bambusa przed oczami, a rajców jej dzieła rajcowały, podczas gdy w jednym z niedalekich miast, w Salzburgu, prezentacja jej dzieła i osoby została zakazana.
Otóż powiadam ci, Czytelniku, że jeśli nie wiesz, o jakim mówię mieście, to znaczy, że powinieneś odwiedzić kolejno okulistę, laryngologa, psychiatrę i zakład pogrzebowy, oraz że burmistrz może jeszcze długo spać spokojnie.
A teraz odsłaniam kurtynę i ukazuję moje PPP (Pojęcie Przyzwoitego Polaka):
Przyzwoity Polak, to człowiek, który życzy swojej ojczyźnie Polsce jak najlepiej i chciałby, aby Polska pozostała w obrębie cywilizacji chrześcijańskiej, ze wszystkimi jej konsekwencjami i bez względu na okoliczności.
Zdaję sobie sprawę, że w niektórych miejscach i czaszkach definicja ta wywoła wzrost agresji, zdolny doprowadzić do skoku ciśnienia i eksplozji.
No i najwyżej.
A jeśli... pozwolić sobie teraz na skojarzenie miasta P. z Polską i przyłożenie kryteriów PPP do jej obywateli?
Tylko głuchy nie usłyszy krzyku pokoleń, które od tysiąca lat walczyły o utrzymanie przy życiu swojego nieszczęśliwie i szczęśliwie zarazem położonego kraju.
Tego, któremu Niebo kredytu miłosierdzia wprawdzie nigdy nie poskąpiło, ale też zawsze przyglądało się terminowemu spłacaniu.
Szczegóły nastąpią. Życie przynosi je tak szybko, że niejeden mózg nie zdąży nawet pomyśleć o saturacji, kiedy już jest przepełniony i nie kontroluje nic oprócz trzymania głowy nisko albo rąk do klaskania wysoko.