Uważany przez wielu postępowych Francuzów za filozofa, Bernard-Henri Lévy, wydał ostatnio książkę "O wojnie w filozofii" (De la guerre en philosophie), w której sam przezabawnie poległ.
W dziele tym, Bernard-Henri Lévy, znany jako BHL, cytuje niejakiego Botula, autora "Życia seksualnego Kanta" (La vie sexuelle de Kant). Tak się jednak składa, że Jean-Baptiste Botul został wymyślony przez dziennikarza Canard enchainé, Fryderyka Pagèsa.
Żurnalista pojąć nie może, jak BHL mógł się na jego żart nabrać:
Halucynacja jakaś. Wystarczyłoby kliknąć na przykład w Wikipedię, żeby się zorientować, że Botul jest postacią fikcyjną. Są ludzie, którzy w tym, co się wydarzyło, widzą potwierdzenie faktu, że Bernard-Henri Lévy nie jest filozofem, a jedynie kiepskim historykiem filozofii. Hipoteza taka jest karkołomna, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby ją rozważyć. Osobiście, podnoszę kwestię jeszcze straszniejszą i jeszcze bardziej radykalną: czy Bernard-Henri Lévy naprawdę istnieje jako filozof?Mój ulubiony tygodnik Minute, za którym relacjonuję wydarzenie, które "wstrząsnęło francuskim obozem postępu", dodaje: To, to jest pytanie, na które powinien odpowiedzieć Botul.
Filozofem, to może Bernard-Henri Lévy nie jest, ale jako detektor antysemityzmu pozostaje niezawodny. Potrafi wywęszyć bestię "A" w dowolnym otoczeniu i o dowolnej porze. Chłoszcze więc BHL wszystkich, którzy potępiają amatora niedojrzałych wdzięków, Polańskiego. Reżysera Luca Bessona zakwalifikował przy okazji jako filmowca, który przychodzi do telewizji tak, jak kiedyś, w czasach znacznie czarniejszych, przychodziło się do komisariatu - dla denuncjacji.
Kto w tym momencie pomyśli, że bardziej groteskowo wypowiedzieć się już nie da, nie zna literata o nazwisku Yann Moix (patrz fotografia). Według niego, Polański jest ścigany przez "zgraję", i tę myśl wyraził Moix w formie pisanej, wydając u Grasseta dzieło "La Meute" (Zgraja). Zgraja ta ma charakter antysemicki i stwarza okazję do skomponowania następującej refleksji: "Zawód Żyda polega na byciu odwiecznie oskarżonym.Być Żydem, to być winnym jednej jedynej rzeczy: bycia winnym!".
(Tłumacząc myśl, w oryginale "Etre juif; c'est être coupable d'une seule chose: être coupable!", starałem się zachować zainstalowaną w niej grę słów.)
Słysząc to, Eric Zemmour, z pochodzenia (mądry) Żyd sefardyjski, nie wierzył własnym uszom: To ma znaczyć, że (Polański) jest ścigany, bo jest Żydem? Paranoja! Od pięćdziesięciu lat nie słyszałem poglądu tak antysemickiego!
Moix zaparł się i pozostał przy swoim zdaniu. Co Zemmour skwitował: Myślę, że przesadny filosemityzm jest bardziej niebezpieczny od antysemityzmu. Toteż natychmiast usłyszał : Szkoda, że ty też uprawiasz pewną formę realnego antysemityzmu.
I tu redaktor Minute westchnął: Doprawdy, kto nie jest antysemitą!
Rozpuszczalnik
(Za Minute, z 17 lutego 2010)